No.7408[Reply]
Lubię klimat "polackiej" prostoty. Pochodzę z malutkiego miasteczka w zachodniej Polsce, wyjechałem relatywnie wcześnie w poszukiwaniu pracy i dobrobytu, bo mając dopiero 20 lat już miałem stałą umowę o pracę i wypłatę wystarczającą na godne życie a nawet na oszczędności. Z roku na rok powoli wspinałem się po szczebelkach, z jednej korporacji do drugiej, po drodze studia na jednej z najlepszych uczelni, w końcu żona, dzieci, mieszkanie w dużym mieście.
Do czterdziestki jeszcze mi sporo brakuje a już nie chce mi się dalej ciskać, profesjonalnie jestem już bardzo wysoko, bezpośrednio współpracuje z topowymi ludźmi w mojej organizacji. Sam decyduje co robię i kiedy, o której zaczynam i kończę pracę, nikt mnie nie kontroluje. Zarabiam lepiej niż 90% społeczeństwa Polski a tak naprawdę płacą mi za nic.
Jednak mam już tego dość, jestem zmęczony pomimo tego że prawie nic nie robię. Myślę tylko o tym jak bardzo chciałbym być z powrotem w czasach szczeniactwa, kiedy radość sprawiał worek wafelków "na wagę" i butelka oranżady, życie było wtedy takie proste, w zasadzie bezcelowe. Dzisiaj najchętniej słucham jak ojciec i matka opowiadają jak się wtedy żyło, jak było ciężko ale jakoś sensowniej, trudno mi to opisać bo sam do końca tego nie rozumiem. Korzystam z każdej okazji na spędzenie czasu na moim dziecinnym podwórku, kilka rodzin, każdy każdego obgaduje, nikt nikogo nie znosi ale jednak na koniec tygodnia umawiają się po piwnicach i ogródkach i piją razem, żartują, sprzeczają, przechwalają. Wszyscy razem nie zarabiają tyle co ja sam, ale zazdroszczę im tego prostego życia. Nie chcę korporacji, lśniących wieżowców, wykwintnych kolacji, pachnących samochodów, drogich hoteli. Chcę krzywej ławki na podwórku, dziurawego płotu i zardzewiałego trzepaka.
7 posts omitted. Click reply to view. No.12851
na szczęście jest jeszcze dużo takich mieścin gdzie psy dupami szczekają i można poczuć to polactwo lat 90tych, szczególnie w regionach z wysokim bezrobociem
No.13608
Ehh, onanie, teraz wszystko jest 'syntetyczne', ludzie już nie mają 'podwórek' tylko grupki i chaty na Facebooku. Internet rozjebał relacje społeczne IRL. TBH mnie się to nawet podoba, bo po 1. nic nigdy nie zginie, 2. możesz być szczerszy bo masz dystans, ale jednak muszę czasem z kimś wyjść albo zaprosić do piwnitzy. Ale ja mam taką piwnitzę na bani, że wystarczają mi kontakty z chłopakiem moim i lurk. Saguję całe onaństwo napitalające do Quality na FB i spermiarzuw. Nawet Parymiaka musiałam zablokować. Mi dosłownie wystarczy mieć jedną, bardzo podobną z umysłu do mnie koleżankę femkę (ciężko znaleźć taką kobietę z którą załapie neurony lustrzane) i chłopaka przekochanego. Na chuj mi miałkie spotkania i melanże wsm. Mój chłop to też piwniczniak wsm, ale dynaminy ma i w chuj znaj, ja spierdolona jeztem w opór i mało kogo lubię serio, taki jego kolega Michał mi podszedł, ale nawet nie zapro do znaj bo walę syntetyczne kontakty. Nie rozumiem parcia na miałkie smalltalki przy kawie czy piwie, ale to dlatego, że naprawdę trudno mi z większością ludzi załapać porozumienie. Jestem jakaś inna. No, jeszcze dobrze mi się gada z tym tym co się pszytulil bo on ma wkurwę dynaminy, charyzmy i ma letkie porycie łba jak ja.
No.13642
>>7408Anonie jesteś mno
Pocieszę Cię lub zmartwię: wszedles w ten słynny wiek średni, a osiągnięty sukces życiowy i zawodowy sprawia, że brakuje Ci celu. Dopadły Cię feelsy za szczęśliwym dzieciństwem, gdzie cieszą drobiazgi. Ja mam dodatkowo zawiechy na temat kobiet, coś a la Adaś Miałczyński